Dziennik zapisywany w sto osiemdziesiąt

Kobieta naprzeciw zasłania się „Do Rzeczy” i „W Sieci”. I tak zauważam (skoro między nami kilkanaście centymetrów i bagietka), że w rozchylone usta wsuwa powolutku czekoladkę. Uśmiecha się i powraca wzrokiem do upadającego kraju.

Samochód zatrzymuje się przy pl. Krasińskich. Zza bocznej szyby, z drugiego siedzenia wychyla się najpierw staroświecki aparat, potem ręka i wreszcie pomarszczona twarz w okularach. Ktoś robi zdjęcia pomnikowi powstańców: w deszczu wyraźne pstryk, pstryk.

Dziewczyna w białym płaszczyku głaszcze białego króliczka: scena rozgrywa się w okolicach cmentarza, przy tylnych drzwiach, tam gdzie najcieplej. Jeszcze trzy przystanki – mówi. Ciężko rozpoznać: do telefonu czy do królika.

Dodaj komentarz