Filip Springer stawia sobie ciekawe zadanie: zostaje biografem budynków. „Źle urodzonych” nie czytałem, ale wystawa zdjęć powiązanych z tą publikacją bardzo mi się spodobała. „Zaczynu” nie mogłem nie kupić. W końcu gofry w pawilonach zaprojektowanych przez Oskara i Zofię Hansenów w Lu. są najlepsze na świecie. Zresztą moja wiedza o Hansenach ograniczała się bardzo długo do osiedla Słowackiego. (Springer nie może opisać tego, co w mojej pamięci wiąże się z tym osiedlem, a więc sobotniego porannego targu, który – w latach dziewięćdziesiątych, na wiosnę – mógłby konkurować ze sławnymi targowiskami w Palermo.)
„Zaczyn” jest kolejną opowieścią o utopii. Trudno nie czuć sympatii do Oskara Hansena, idealisty i wizjonera, trudno też nie myśleć, że każda utopia, również ta w architekturze, odbiera wolność. W tym wypadku architekt poprzez odpowiedni sposób planowania budynków i miast, stara się stworzyć nowego człowieka, nie przyjmując do wiadomości, że stary człowiek może nie odczuwać chęci jakiejkolwiek zmiany.
(Hansen, ateista, podąża drogą św. Augustyna: człowiek z natury jest dobry a zło jest jedynie brakiem dobra.)
Springer nie pisze hagiografii. Chwała mu za to, że pozwala samemu czytelnikowi oceniać Hansenów i ich dzieło. Nawet w tak kontrowersyjnej sprawie jak budowa paskudnego kościoła na osiedlu Słowackiego zachowuje obiektywizm, ważąc racje obu stron.
Jeśli miałbym natomiast wybrać najbardziej poruszający fragment narracji, to jest nim, z całą pewnością, opowieść o pozbawieniu Hansena funkcji dziekana w ASP. Dramatyczny fragment historii zdrady i nielojalności, o której każdy chce zapomnieć. Mocny, jakby wycięty z dobrego filmu o rozliczaniu przeszłości (co jak wiadomo jest konikiem autora bloga).
