Mondello
Szukam notatek, ale przecież nie mam, z tego miejsca mięsiście cielesnego.
Poza tym wróciłem, więc nie pamiętam. Taki powrót to jak skok z walizką z pociągu na peron stacji zachodniej.
Na koniec, ostatni wieczór na Wyspie, było Mondello. Pachniało szamponem. Patrzyliśmy na morze i górę, i ludzi jak mrówki i jedliśmy babeczki poziomkowe. – Kiedyś tu wrócimy – powtarzaliśmy sobie. Ale na razie trzeba było się uwijać na ostatnie, zatłoczone autobusy do Palermo, pełne bikini i hinduskich koralików.
Zostawialiśmy więc Mondello, nierozpoznane miasto za górą. Wyspa powoli niknęła nam z oczu.
