Dziennik w innych fragmentach (znowu, po kilku dniach)

Dwudziesty ósmy: wystarczy wyjść z domu, żeby znowu pisać. Zapisywać. Po pierwsze, pod metrem Centrum masz do wyboru fitness albo ewangelię. Po drugie, mężczyzna obok w Kofihewen widział Afrykę. Wszystko nagrał na komórkę, tę całą Afrykę. To jest gepard, to jest skorpion, to jest Afryka, narrator w komórce ma głos mężczyzny obok. Znajoma mówi pa. A on zostaje jakby zszokowany. Widział Afrykę, nawet nie zaczekała na niego kiedy skończy kawę. Po trzecie, Tadeusz Konwicki patrzy w niebo. Na Placu Trzech Krzyży ma brązowy berecik. Po czwarte, ktoś kocha-nie kocha zrobił chryzantemie. Płatków łan przy śmietniku.

Dwudziesty dziewiąty: coś nam pożarło sto dwadzieścia dwa, że my marzniemy a on nie przyjeżdża na Wilson Square. Może zgubił się w gąszczu staruszek z zakupami z lidla? Może porwał go niezrównoważony święty Mikołaj od telefonii komórkowej? Okiennice kamienicom zmokły a jego, jak nie było, nie ma.

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s