Autor bloga i umarłe aktorki

Suzanne Pleshette nie miała szczęścia. Taka Marilyn Monroe zmarła przed pięćdziesięciu laty, na wieki wieków pozostając sexy i z uśmiechem. Znowuż Audrey Hepburn wycofała się dyskretnie, mimo ładnych zmarszczek, pozostając dla ludzkości księżniczką na skuterze lub dziewczątkiem z brylantem.

W „Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii” Suzanne Pleshette skupia całą uwagę. Film może nie należy do stu największych arcydzieł kina, ale ma w sobie – podobnie jak jego główna bohaterka – nieodparty urok.

Trzydzieści dwa lata ma Suzanne Pleshette w tym filmie i cała kariera jeszcze przed nią. Jeszcze zdąży stać się aktorką w serialach, zestarzeć się brzydko (w stylu BB albo Elizabeth Taylor) i umrzeć przed pięciu laty.

Tak, ta zjawiskowa (ach, scena pijanej kolacji, ach, rzymski poranek) Suzanne Pleshette nie żyje.

(Pochopnie można uwierzyć w celuloidową nieśmiertelność.)

Dodaj komentarz