(Ja do domu mam przez Powązki.)
Z odpustów najbardziej lubiłem odpust Anny w R. na cmentarzu. Tu też odpust taki: znicze i mieczyki. Dzisiaj Wa. ma swoje święto – mówiła rano dzieciom przewodniczka. Na Powązki cmentarz wojskowy, jak na Anny tłok i zapach zniczy. Gorąc.
Kupowałem w samie „Maciek” śmietankę trzydziestkę. Wybiegli na mnie wprost przebrani powstańcy, dzieci – żołnierze.
– (nietrzeźwa) Która jest godzina?
– Za pięć piąta.
– Za pięć powstanie.
Ci odlewający się w krzakach z Polską walczącą.
Jacyś ludzie z tubą wołają pod bramą, że to pomyłka, to powstanie. Ich obyczaje cyrkowe. Czy rękoczyny będą?
Stałem na czerwonym, kiedy rozległy się syreny. Zawsze mnie upamiętnienie w złym momencie. O siedemnastej parę sekund różowa betoniarka przemknęła pod murem Powązek. Bujał się szybowiec.