Fragmenty. Derby nie na osiedlu Derby

Przez miasto maszerowali kibice. Zdawało im się, że pod Grunwald idą. Fałszowali niemiłosiernie, chorągwie powiewały. „Leee-giiii-aaaa-rodziiii-caaaa dzieeee-wiiiiii-ca!” ci z jednej, „Gaude Mater Poloooooo-niaaaaa” – ci z drugiej, co spacerowali po Krakowskim.

Oczywiście dokoła prewencyjnie prewencja, żeby się śpiewającym nie zachciało słupka z Nowego Światu wyrwać albo swego patriotyzmu lub miłości do stolicy wyznać poprzez zdemolowanie jakiegoś sklepiku albo lewackiej kawiarni. I płytki chodnikowe przy okazji wymienić (ach, należałoby ich puszczać tam, gdzie ta koszmarna kostka bauma!)

Staruszki na przystanku mimo, że autobusów nie ma, bo kibice maszerują, całym sercem są z chłopcami. One już wiedzą (a ja wiem, bo podsłuchuję), że ta policja dusić chce patriotyczną młodzież, że Tuska broni, a chłopcy to Bóg, honor, ojczyzna. Gdyby sił starczyło, ruszyłaby starsza pani pod te chorągwie, gdzie zamiast Matki Boskiej, barwy niezwyciężone.

Ach jaki testosteron, ach jaka wiosna cudowna, ach jacy oni przezabawni.

Dodaj komentarz