Gdyby bohaterka filmu, z jej wizją świata, żyła w dzisiejszej Polsce, byłaby wierną słuchaczką radia z Torunia i wyznawczynią Jarosława Wybawcy.
Dzięki nim, jej przekonanie o tym, że córka jest zdzirą zadającą się z pijakiem, mąż ma kochankę a ona sama jest lokalną wersją mesjasza w kuchennym fartuchu, zostałoby umocnione przekonaniami, że Polska tonie, a ona zatapia się razem z nią.
Skojarzenie, że to jakaś potworna baśń braci Grimm na samym początku. Dobry dramat na pięć głosów. Nie dziw, że teatralność, skoro 3/5 bohaterów była aktorami. Duszący.
I to był zły wybór na piątkowy wieczór. Chociaż dusiłem się przed seansem, po nim czułem, że duszę się jeszcze bardziej.
(4,5/4,0)