Za karę, że nie przyszłaś zjem Ci ostatnie ciasteczko.
Wiem, wiem, są wyprzedaże a tu tylko zupa czeka.
Byłbym wyrafinowanie okrutny, więc powstrzymam apetyt.
Wyglądam czy nie przyjeżdżasz, dzwonię. Nie, jeszcze nie.
Nie nazwałbym tego udanym wieczorem, ale bardzo śmiać
mi się chce, dużo bardziej niż płakać.
Siedzę w kuchni i patrzę na własną pokusę. Daję jej dziesięć minut.
Nie przyjdziesz: zniknie. Oblizuję się na myśl o samotności.