Smutnomi przylazło do pokoju, kiedy akurat sam na sam
gawędziłem z paprotką, kaktusem i bluszczem, który płacze,
kiedy idzie deszcz.
Niespodziewanie usiadło mi na biurku, a na biurku to prawie
jak za szyję i dusi. Pewnie w klimatyzacji przyczyna, że nie pozwala
mi pisać. Dusi.
Może Smutnomi napijesz się wina z okazji kolejnych ślubów, ciąż
i narodzin? – Nie – odpowiada Smutnomi cichutko
– ja tylko kieliszeczek na stypach.
(Ach, gdybym miał talent plastyczny, Smutnomi na moim biurku bym narysował zaraz.)