(Skojarzenie wcale nie wynika z wczorajszej wizyty w Pałacu. Co więcej, wbrew urojeniom biednego chorego pana, obecny Prezydent odpowiada moim niewygórowanym wymaganiom.
Ewa Lipska przyszła mi natomiast do głowy za biurkiem. Zamiast króla należy oczywiście wstawić ministra albo dyrektora, zamiast narodu – departament, itd. itp. Kosmetyka taka, urzędnicze fanaberie.)
Egzamin konkursowy na króla
wypadł doskonale.
Zgłosiła się pewna ilość królów
I jeden kandydat na króla.
Królem wybrano pewnego króla
który miał zostać królem.
Otrzymał dodatkowe punkty za pochodzenie
spartańskie wychowanie
i za uśmiech
ujmujący wszystkich za szyję.
Z historii odpowiadał
ze świetnym wyczuciem milczenia.
Obowiązkowy język
okazał się jego własnym.
Gdy mówił o sprawach sztuki
chwycił komisję za serce.
Jednego z członków komisji
chwycił odrobinę za mocno.
Tak
to na pewno był król.
Przewodniczący komisji
pobiegł po naród
aby móc uroczyście
wręczyć go królowi.
Naród
oprawiony był
w skórę.