Trylogia styczniowa. Kruki i wrony

Ta szara przy oplu rano chciała mnie rozdziobać. Zresztą wiem, co za gagatek, przyleciała ze wschodu. Mnie bohaterskiego syna bohaterskiego narodu, co za naszą i waszą, i nawet nie celuje w cywili.

Ta szara przy oplu, krew na dziobie. My ciągle powstania, zrywy, kamienie na szaniec, nam ciągle w twarz, pod wiatr, pod górkę do szkoły. Ona padlinożerna, lecz nie rusza swoich.

Ta szara przy oplu, nam na pochybel. Przecież wiadomo skąd mgła, kto zabił, czyja trumna. My pół-ludzie, pół-herosi, nad nami opatrzność trzyma parasolkę, choć stada szatanów celują w tył głowy.

(Budujcie karmniki, nie mauzolea.)

Dodaj komentarz