(Nie mogę się powstrzymać od komentarza, wybaczcie!)
Atak poznańskiego wiceprezydenta Hinca na Teatr Ósmego Dnia jest co najwyżej żałosny. Czy kto widział – znowu zacytuję mojego matematyka – żeby pchła kaszlała?
Wydarzenie to jest jednak symptomatyczne. Sławomir Hinc należy do młodych wilczków lokalnej polityki, których obycie kulturalne ograniczało się dotychczas do noszenia teczki za lokalnym posłem albo rozlepiania na słupach plakatów z numerem listy wyborczej.
Obserwuję często takich na spotkaniach, komitetach, sesjach i konferencjach. Młodość w nich, pewność siebie i zupełna bezrefleksyjność. (Poseł Palikot też nie jest niewinny: wyhodował w Lu. podobną postać: Krzysztofa Łątkę, który mimo młodego wieku, już był nawet sekretarzem miasta).
(Czasem zastanawiam się, co oni czytają? A właściwie, czy oni czytają? Zresztą, po co poświęcać czas na takie bezproduktywne zajęcie, skoro reprezentuje się majestat władzy?)
