(Może i gust mam tandetny, ale bawiłem się setnie.) Film spełniał wszystkie wymagania gatunku (ckliwe sceny, romantyczna miłość, niezła choreografia, kolory cukierkowe, happy end.)
Trochę misz-masz amerykańskich musicali z lat siedemdziesiątych, izraelskich komedii erotycznych z epoki video i współczesnego kina czeskiego. Za słodką komedią kryje się gorzka rzeczywistość.
(A gdzieś tam hrabia Esterhazy pisze swoje raporty, tydzień za tygodniem, jeden za drugim.)
(4,0/4,5)