Numer 47: „Papryka, sex i rock’n’roll” („Made in Hungaria”)

(Może i gust mam tandetny, ale bawiłem się setnie.) Film spełniał wszystkie wymagania gatunku (ckliwe sceny, romantyczna miłość, niezła choreografia, kolory cukierkowe, happy end.)

Trochę misz-masz amerykańskich musicali z lat siedemdziesiątych, izraelskich komedii erotycznych z epoki video i współczesnego kina czeskiego. Za słodką komedią kryje się gorzka rzeczywistość.

(A gdzieś tam hrabia Esterhazy pisze swoje raporty, tydzień za tygodniem, jeden za drugim.)

(4,0/4,5)

Dodaj komentarz