Renata Šerelyté, „Imię w ciemności” (wyd. Czarne); Wyobrażam sobie taki Radzyń Podlaski. Wszyscy wszystkich znają, ksiądz proboszcz, policjanci, pani w sklepie, wariatka, dwóch, najwyżej trzech denatów w roku. Ot, miasteczko prowincjonalne, prowincjonalny kryminał. A potem – gdzieś w połowie kryminału – miasteczko się odrealnia i im bardziej się odrealnia, tym bardziej zamienia się w Schulzowski Drohobycz. Ulice pęcznieją jak w szklanej kuli, koty rosną, czas kurczy się. Miasteczko odlatuje.