Na przystanku nie zwróciliby mojej uwagi (mama – późna dwudziestka, córka – pierwsza komunia, synek – starszaki), gdyby nie to, że córka okładała mamę raz pięściami, raz parasolem. Nadjechał autobus.
Mama do córki i synka: Wsiadajcie gnoje wstrętne!
Córka do synka: Zamknij jadaczkę!
Mama do synka: No, niech ci nogę urwie!
(Całkiem na poważnie pomyślałem, że to trupa teatru społecznie zaangażowanego na tournee po Saskiej Kępie.)