lato na trzydziestym szóstym piętrze (z banałem na końcu)

spóźniał się do pracy nawet nie próbował z tym walczyć zrzucać winę na zarząd transportu miejskiego niesprawne windy albo poranek tak piękny „że szedłem piechotą” poranków pięknych to już nawet nie pamiętał do pracy się przyzwyczaił nie traktował jej z uczuciem raczej jako konieczność zanurzał się w swoich tabelkach przestawiał słupki wpisywał dane zmieniał kolory całe to zajęcie potrafiło go zupełnie pochłonąć to nie był problem mimo to czuł że coś jest nie tak stracił zdolność do codziennego zachwytu widział rzeczy codzienne i pozostawały one codziennymi przygnębiało go to tęcza była dla niego zjawiskiem optycznym niczym więcej to miasto było za duszne dusiło go co miał robić? Jedźmy do Paryża! – podpowiadała April z „Drogi do szczęścia” – może do Barcelony? – dopowiadała Vicky z „Vicky, Cristiny, Barcelony” nie pomagało szczęście ogarniało go tylko na peronie w Lu spocony i duszny pociąg wtaczał się na stację już było widać kremowy dworzec kolei nadwiślańskiej wysiadał czuł wilgotny zapach prowincji świeży oddech miasta powolnego i spokojnego tulącego się do snu na siedmiu wzgórzach

wszystko było dobrze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s