„Juno” w wersji polskiej wygląda nieco inaczej. Całkiem jej nie widać zza transparentów i manifestów. Nad jej brzuchem zderzają się ideologie. Demony ciskają głazy. „Ona pragnie aborcji!” krzyczy poważna gazeta artykułem godnym szmatławca. „Broń dzieciątka!” krzyczą rozmodlone tłumy. Wszyscy chórem powtarzają: „Dla Twojego dobra!”.
Nikogo chyba jednak nie obchodzi jej czternastoletnia rozterka, zderzenie marzeń z szarą rzeczywistością. Obrzydliwa jest ta gra, w której nikt nie widzi głównej bohaterki – bądź co bądź podmiotu a nie przedmiotu zdarzeń. Zastanawiam się, czy „Juno” w wersji polskiej może mieć szczęśliwe zakończenie. Może trzeba by było zakupić inny „format”?