dzień po święcie światowego proletariatu wraz z proletariatem stolicy udaliśmy się do podmiejskiego centrum handlowego by w atmosferze braterstwa i jedności wspólnie stać w korku oraz zajadać się niezwykle korzystnie sprzedawanymi tego dnia klopsikami (z uwagi na brak dyspensy musiał nam wystarczyć camembert smażony) padał deszcz ale nie odstraszył on dzielnych proletariuszy od zakupów (świadczyły o tym trawniki i parkingi pełne samochodów a także tłok w kolejkach i płaczące dzieci) wszystkim nam ta wspólna konsumpcja dawała wiele satysfakcji.
Wtedy postanowiliśmy: kolejne dwa dni spędzamy z dala od Wa.