(Pisany o trzeciej nad ranem czwartego stycznia roku tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego.
Jeszcze mają – choć my dopiero to wiemy – półtora roku na swą miłość.
Jeszcze się zdążą w czerwcu pobrać.
Jeszcze trzy wiosny przed nimi i dwie jesienie.)
(Tylko Tobie mogę go zadedykować w tej wirtualnej rzeczywistości)
***
Krzysztof Kamil Baczyński „Biała magia”
Stojąc przed lustrem ciszy
Barbara z rękami u włosów
nalewa w szklane ciało
srebrne kropelki głosu.
I wtedy jak dzban – światłem
zapełnia się i szkląca
przejmuje w siebie gwiazdy
i biały pył miesiąca.
Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice się prześlizną
jak snu puszyste listki.
Oszronią się w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiedzie
płynąc lawiną gwarną.
Aż napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.
Więc ma Barbara srebrne
ciało. W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia
pod niewidzialną ręką.