Płonący tramwaj na pustyni

Tramwaj płonie pod mymi stopami.
Pochłaniam Streptococcus thermophilius i Lactobacillus delbrueckii ssp bulgaricus
(o ile napis na butelce mówi prawdę).
Niepisaniowość mnie dręczy.
(niczym gorączka dwa dni wcześniej).

Strasznie dużo widzę pustki w ludziach

(bo przysłuchuję się dyskretnie rozmowom w pociągach i tramwajach,
bo przeczytałem artykuł z zeszłego tygodnia o przemocy wobec dzieci,
bo kolega R., ale nie ten, tylko inny, podesłał mi linka na strony polskich narodowców)

Stąd wiem, że pełno pustki w ludziach.
I ten brak uśmiechu, i krzyk, i twarze omszałe od żalu.

(przykro aż wracać do Tamtu, by to wszystko widzieć,
chodząc bez celu po niewłasnych ulicach).

(swoją drogą pani w kasie na dworcu w Tutam, chyba się dziś o piątej rano pomyliła.
Sprzedając mi bilet nie na pośpieszny, ale na pociąg-chłodnię)

Strasznie dużo widzę pustki w ludziach.
A mnie radość wypełnia i z tą radością do piątku czekam, co by się nią podzielić.

Dodaj komentarz