
Notatki sprzed świąt
Pochłonąć, wchłonąć – ćwiczę mgielne słowotwórstwo.
O szóstej trzydzieści w ostatniej zwrotce miłośnik człowieczy. Optymistycznie o Bogu.
Siódma dwadzieścia pięć. Dziwne światło na hali. W szarówce jasne plamy żarówek. Ciała jagniąt, o które można się potknąć.
Stada gawronów na osiedlu. Mewy osiadają na latarniach czwórkami.
Przyjazd Ag.: Tuwim, czyli Sanah, wzdłuż zamglonych Jerozolimskich i Kruczej.
Najdłuższa noc. Po niej o dwie sekundy dłuższy.
Dobry dzień, następny niedobry.
Oddzielam mnie-urzędnika ode mnie-autora zapisków. Niewiele nas łączy.
