
Charles Reznikoff, Co robisz na naszej ulicy, tłum. Piotr Sommer, WBPiCAK 2025
1.
Czekałem na drugie wydanie ze dwa lata, odkąd po raz pierwszy, na którymś profilu poetyckim, zapewne wspaniałym plus minus 1354, przeczytałem wersy C. R. i sprawdziłem, że nakład wyczerpany.
Wraz z melodią kolejnych wierszy z tomu przychodzi mi do głowy Kawafis, tyle że zamiast Aleksandrii jest Manhattan, a odniesienia do kultury hellenistycznej i bizantyjskiej, zastępuje hebrajska Biblia. Melodia Reznikoffa, jego wyczuwalny rytm słów, współgra bardzo wyraźnie ze świeżo ogłądanymi zdjęciami Helen Levitt. To taki sam Nowy Jork: poboczny, marginalny, nieszczęśliwy, zresztą nie myśl tylko, że wszyscy mieszkańcy Piątej Alei są szczęśliwi (s. 230).
Wiersze Reznikoffa są oszczędne, pozbawione redundantnych słów, przejechane brzytwą Ockhama, jakby kryły się za ideogramami (o tej, wymagającej czasu, metodzie twórczej opowiada szerzej w posłowiu Piotr Sommer).
2.
To nie jest tom, który pociesza, który wyciąga z głębin listopada. Już wczesny głos Reznikoffa, z pierwszych wierszy, jest głosem żałobnym, trenem nad miejską śmiercią, objawiającą się na wiele sposobów, choćby w ciele rozjechanego kota.
Reznikoff potrafi wyabstrahować prawdziwą tragiczność życia. Przerażająco smutne – zauważa J. i trudno się nie zgodzić w przypadku wiersza „[W domu było ciemno choć oko wykol]” z tomu „Poems” z 1920 roku. Świeży wdowiec pali w nim listy miłosne żony i jej ślubny welon. Do ich dawnego mieszkania za chwilę wprowadzą się nowi lokatorzy. Obserwujemy więc – z dystansu, jak przez okno – moment ostatecznej przegranej życia, jego wymazania.
3.
Podobnie okrutne są cztery przypowieści z wiersza „Świadectwo”, niczym wyjęte z podręcznika historii. Oko podmiotu lirycznego jest okiem kronikarza: przedstawia nam czysty tekst, chłodny zapis. To jego lakoniczność jest tym, co nas uderza najbardziej.
Ostatnia część (pieśń? strofa?) kończy się morałem, a właściwie dwoma o zupełnie innej wymowie. Wpierw mówi matka: jeśli próbujesz krzywdzisz innych, synku, możesz skrzywdzić tylko siebie. Ale my, przeczytawsze wcześniejsze historie, dobrze wiemy, że to nie jest prawda, jedynie pedagogika. Dlatego „Świadectwo” nie może kończyć się w ten sposób, musi istnieć kontrmorał. Mówi więc syn: A jeśli jesteś żebraczką, mamo, to wcześniej czy później dostaniesz zatruty chleb. To on wybrzmi na koniec.
4.
U Reznikoffa ważną rolę odgrywają ptaki. Pomyślałem, że brakuje im indeksu, pomijam przy tym ptaki traktowane ogólnie (bez wskazania gatunku) oraz obce (orzeł, jastrząb, sowa i kanarek).
Wychodzą mi: wróble w 14 wierszach, gołębie w 8, mewy w 5, drozdy w 4, sójki w 3, szpaki w 2, po 1 – kosy i kruki.

1 Comment