
Will Storr, Nadprzyrodzone. Śledztwo w sprawie duchów, tłum. Anna Gralak, Czarne 2025
H. nie wierzył w duchy. Nocował na Majdanku zaraz po wyzwoleniu i na tym masowym grobie nic go nie niepokoiło. To był argument.
Ja wierzyłem długo. Kultura duchowa u doktora Baraniuka upewniała mnie w tym. Kroki na strychu w Chmielnie, epifania czarnego psa w Zaduszki, jakieś sny.
Sceptycyzmu nabrałem dopiero w Pobożnie, gdzie wszystko było snem, znakiem, obecnością. Świat i zaświaty były tak mocno splecione, że przestały być do uwierzenia. Takie momenty są też zresztą u Willa Storra: kiedy zjaw jest zbyt dużo, aby uznać, że się zjawiają.
Storr w ogóle ma trudniej, odrzuciwszy wpierw całą nadprzyrodzoność, musi dokonać skoku w nieznane i nieracjonalne (dostaje za to laurkę w blurbie). Śledztwo, które prowadzi kwestionuje przede wszystkim jego niezachwiane poglądy na każdy temat.
Dla niepraktykującego etnografa i uleczonego religijnego neurotyka (czytaj: mnie) to stanowczo za mało. Wbrew bowiem temu, co sądzi o mnie A., wierzę, że w duchy można wierzyć. Sam z tej wiary za to wyrosłem.
Nie ratuje również „Nadprzyrodzonych” sam tekst. Narrator raczej irytuje niż przekonuje. Tylko raz, pod sam koniec, w ogóle w najlepszym chyba fragmencie, rzuca zdanie, charakterystykę bohatera, którą postanawiam sobie zapisać. Wcale zresztą nie o duchu:
Pastor to ogromny, ponury człowiek przypominający dorosłego samca goryla (s. 332).

1 Comment