księgarnia 61/25

Caitlyn Grabenstein, Amerykańskie science-fiction, 2023, na podstawie obrazu Granta Woodsa, Amerykański gotyk, źródło: facebook.com/cult.class

Piotr Tarczyński, Oślizgłe macki, wiadome siły. Historia Ameryki w teoriach spiskowych, Znak 2025

Gdzieś na pierwszych stronach książki Piotra Tarczyńskiego pojawia się Rewolucja Francuska i dwa podejścia do wyjaśnienia jej sensu. Z jednej strony Hegel i jego fenomenologia ducha, z drugiej – teorie spiskowe.

Stąd wynika moja niefrasobliwość i moje zaskoczenie. Staliśmy po stronie Hegla (nie, nie oznacza to, że go czytałem), to jest po stronie racjonalności i logiki, nie mogąc pojąć, że świat da się wytłumaczyć inaczej, prościej.

Docierały do nas, zwłaszcza w Pobożnie, jakieś urywki wielkich spisków (blok, który okazał się Stokrotką, budowano dla imigrantów z Afryki wprowadzonych przez Tuska razem z Niemcami; po szczepionce covidowej opłakiwano już nas, bo mieliśmy nie dożyć końca roku). Zawsze wydawały mi się domeną obłąkańców, fałszywych proroków i dziwnych czasopism, czymś na marginesie. „Oślizgłe macki” wytykają mi poważny błąd rzeczowy. Hegel i spiski to dwa równorzędne sposoby objaśniania świata.

Teoria spisku, pisał DeLillo (…), do pewnego stopnia przywraca poczucie kontroli otaczającej nas rzeczywistości. Daje bezpieczne (nawet jeśli złudne) poczucie, że nie jest się tylko bezwolnym obserwatorem wydarzeń, ale kimś, kto rozumie, co się naprawdę wokół dzieje, pojmuje mechanizmy, dostrzega sprawców (s. 360). Posiadać odpowiedzi, a nie wciąż zadawać pytania.

Przy czym teorie spiskowe przypominają nieco bajki magiczne (według teorii Władimira Proppa). Są gotowymi strukturami, które kolejne pokolenia, ruchy społeczne czy przywódcy, wypełniają swobodnie aktualną treścią. Jeśli się dobrze przyjrzeć, liczba wariantów schematu także jest ograniczona.

Patrzyliśmy na historię Stanów Zjednoczonych jak na monument, biały klasycystyczny budynek pozbawiony rys (wschodnie skrzydło białego domu właśnie pożera buldożer) – mit. Piotr Tarczyński opowiada o niej zupełnie inaczej. Jest to opowieść świetnie napisana, pasjonująca i momentami zupełnie niespodziewana (por. np. co przyszły prezydent Wilson myśli o emigrantach z Polski, s. 89). Po „Oślizgłych mackach” wielu rzeczy już się nie da odzobaczyć.

W tym kontekście prezydentura Trumpa nie jest aż takim ewenementem za jaki uchodzi. Wydaje się natomiast konsekwencją triumfu spiskowości nad rozumem, do którego walnie przyczyniły się media społecznościowe. Pierwszy raz (chyba się nie mylę) w amerykańskiej historii Hegel wypadł z mainstremu.

Dodaj komentarz