dziennik 85/25

Warszawa, październik 2025 r.

Sceny z życia jesiennego

1.

Około południa klęczeliśmy na chodniku nieopodal, wyznaczając gnomonem północ. Cień słońca był najkrótszy, potem – zachmurzenie – zniknął zupełnie. Nasze okręgi drżały na kartce.

2.

Usadowiłem się w aucie. W radiu grał Gruzin. Pod lampką zapiski Andrzejewskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdybym Szopenem nie rozładował akumulatora.

Nie tłumaczyłem się z tego panu, liście zebrałem spod maski. Jeśli zgaśnie, to już na zawsze – powiedział. Zdążyłem na ostatni e-moll.

W ostatnich dniach bardziej niż muzyka pasjonowała mnie literatura tworzona przez melomanów na fejsie.

3.

Nieważne szkolenie, ważne, że powracam do budynku, którego niegdyś byłem stróżem-latarnikiem. Zapisywałem układy chmur nad złotymi tarasami, z trzydziestego szóstego piętra nawoływałem w pustkę.

Za biurkiem siedziała H., mieliśmy mniej o szesnaście lat. Piłem na dole espresso z odrobiną bitej śmietany na osłodę.

Dodaj komentarz