dziennik 71/25

Pawilon kąpielowy Alfonsa XIII, San Sebastian, 1908, źródło: Scala Regia

Nizina, Wyżyna, Nizina

1.

Pora malin. Ostatnia faza lata. Biało-czerwone falbany straganów. Niby trzydzieści stopni i w arbuzowej sukience dziecko jedzie metrem. Ale dobrze wiesz, że się już nieuchronnie zbliża, pachnie.

2.

Wsiedli. Jak w zwierciadle. On trzymał na kolanach ciekawskiego chłopca. Po jej ramieniu schodziły gałęzie z błękitnymi kwiatami. Wózek na miejscu dla wózków. Hiszpanie. Tacy jak my w Hiszpanii kilka lat do tyłu. Szczęśliwi.

3.

Ten gość za oknem potrafi tylko Wszystkie nasze dzienne sprawy i Jak szcześliwa Polska cała, i tak przez pół dnia na akordeonie. Zapominasz, że wku.wia cię praca, bo teraz tylko on cię wku.wia.

4.

Lubię w lecie ten cotygodniowy rytm z Niziny na Wyżynę i z powrotem. Przypominam sobie wtedy, że wszędzie przejazdem.

5.

W telewizji gala wolności, tymczasem na balkonie Nowego trwa nasza gala podróży roku dwudziestego piątego (tudzież czterdziestego piątego) na koniec lata (na koniec lata był Sopot, na początek Opole, na maj eurowizja):

Miasto: Aljezur.

Hotel: pod Aljezur.

Restauracja: Bar Gran Sol w Hondarribii.

Wystawa: Casorati w Palazzo Reale.

Plaża: Barradinha.

Trasa: zjazd z Vitorii do Elciego.

Atrakcja: lunapark w Parco Sempione.

Przygoda: nocna jazda po leki przeciwgorączkowe dla Dziecka w Pampelunie.

Napotkana osoba: ulubiona kelnerka w Pont’a Pé, ta co nas rozpoznaje.

Rozczarowanie: Bakio.

Nagroda specjalna: nekropolia świętej Eulalii w Navaridas.

6.

Lubię Nowe. Ten skrawek katedry i wieży na horyzoncie. Kawę na balkonie. Tych, którzy w sobotni poranek nieopodal parkingu na trawie uprawiają jogę. Zapowiada się upalny dzień.

7.

Pola i łąki pożółkłe od suszy. Studnie puste. Sycylijsko, alenteżańsko, wyżynnie. Ostatni bocian na latarni es siedemnaście łapie stopa na Nizinę, która ma być pozorem Południa, a dokąd nadlatują gawrony.

8.

Powrót do domu. Dziecko po miesiącu odkrywa jego urok. Podlewam pomidory, nucę o żurawiach.

9.

Sławniejszy nawet od naszego astronauty, okazuje się być wzorowy biznesmen spod Kalisza, Szczerek Piotr, który pod okiem telewizyjnej kamery, ukradł dziecku czapkę. Wieczorem siadamy i oglądamy razem: chińskie depesze, chilijskie twitty i nowozelandzkie nagłówki.

Gwałtowne odkrycie i światowa sława polskiej wersji kapitalizmu.

Dodaj komentarz