
Marcelina Koprowska, Życie religijne podczas Powstania Warszawskiego, IDMN – Neriton, 2022
Modlono się szczególnie żarliwie o ocalenie właśnie ich domu. Nikt się nie zastanawiał, dlaczego Pan Bóg miałby okazać się szczególnie łaskawy, powiedzmy dla kamienicy Piusa 21, gdy wokoło inne domy waliły się czy paliły
(Jan Nowak-Jeziorański, „Kurier z Warszawy”, cyt. na s. 186)
Bo sierpień.
Z całego niesławnego Instytutu Dmowskiego pozostało kilka prowadzonych śledztw i pudła z książkami. Większość niewarta nawet spojrzenia, ale akurat ta jedna książka powinna być rozchwytywana przez zbieraczy varsavianów.
Marcelina Koprowska próbuje zrekonstruować lato czterdziestego czwartego jako swego rodzaju gwałtowną wyrwę w roku liturgicznym. Inna sprawa, udolnie czy nieudolnie, przedstawia moment, w którym niebo spada na głowę i to niestety całkiem dosłownie. Niespodziewany sprawdzian dla religijnych wyobrażeń.
Niestety autorka posługuje się aparatem badawczym bliższym teologii (czasem popadając w wątki jak z literatury dewocyjnej a nie naulowej) niż antropologii. Traktuje Powstanie jak samotną wyspę, nie uwzględniając zupełnie zagranicznych badań nad religijnością czasów wojny (które nie są trudne do odszukania). Do tego dochodzi fatalna redakcja, której symbolem pozostaje dla mnie rusycyzm przywiślański.
Nie sposób jednak pracy Marceliny Koprowskiej odmówić wartości. Na pewno tym, co wnosi do wiedzy o Powstaniu, jest zindeksowana mapa miejsc, w których w trakcie walk odprawiano msze.
Chyba niechcący autorka pokazuje także jak wynikające z tradycji religijne przepisy (post eucharystyczny, spowiedź douszna, konsekracja ołtarza) w sytuacji krytycznej utrudniają relację z Bogiem. Wobec czego muszą być porzucone, zgodnie z maksymą o duchu i literze kierowaną do Koryntian.
Bardzo ciekawym wątkiem jest także historia opieki nad rannymi jeńcami niemieckimi oraz utrzymujących się – na terenach nieobjętych Powstaniem – kontaktów kleru i sióstr zakonnych z władzami. W tym kontekście aż chce się więcej przeczytać o powstańczej historii wizytek z enklawy na Krakowskim. Dzisiejszego przechodnia może zadziwić to, że doświadczenia sąsiadujących, w sumie, kościołów wizytek i świętego Krzyża były tak krańcowo odmienne.
