dziennik podróżny 25/25

Huelva, lipiec 2025 r.

Dziewiąta do Portugalii. Piąta do granic Starego Świata. Nowela andaluzyjska, Huelva

1.

Wjazd do miasta. Dwa tanatoria obok siebie konkurują śmiertelnie o nowych klientów. Walka trwa na bilbordy i znaki drogowe.

Tak zaczyna się Huelva, do której nie skręciliśmy nigdy przedtem: przygnębiającą pustką.

Nawet owoce morza tutaj to ciężka kuchnia.

2.

Od pierwszego momentu wiedziałem już jak będzie: w naszym hotelu spała para królewska, co czciła odpowiednia tablica. Tak jak cesarza w Porto.

Był to gmach, w którym balkony naśladowały fale. Można z nich było oglądać smutek sąsiadów, co uczyniłem; ostatni miejski autobus skręcający do dworca; ostatniego samotnego klienta pizzerii. W dali diabelski młyn, który się nie kręci i błyski rafinerii.

W tym mieście właściwie trzeba nocować w brutalnej architekturze.

3.

Kiedy jeszcze nic nie wiedziałem o tym miejscu, nazwałem je granicami Starego Świata. Z każdą podróżą odkrywam, że to przecież początek Nowego. Za niedalekim mostem nad Gwadianą czci się księcia Henryka, tutaj ziemie są kolumbowe.

Wszystko bowiem – tak mówi oficjalna legenda – zaczyna się w Huelvie: marzenie o podróży, o władzy, o złocie (to dlatego w pięćsetlecie w naszym hotelu śpi król).

Na ulicach głośniki powinny nadawać Vangelisa.

4.

O ile Kadyksowi powiodło się podczas Wielkiego Trzęsienia (pamiętajcie zasługi Matki Boskiej Palmowej), o tyle Huelva zniknęła. W pewnym sensie to rozumiem – nie chodzi o to, że mi się nie podoba a to właśnie piękno miałoby mieć właściwości ocalające. Może raczej to kwestia ukaranej pychy (jaką miarą zatem mierzyć pychę Lizbony, Kadyksu, Huelvy i białych miast Algarve?)

Jak widzicie wciąż roztrząsam listopad tysiąc siedemset pięćdziesiątego piątego.

5.

W Huelvie najpiękniejsza jest stacja benzynowa.

1 Comment

Dodaj komentarz