dziennik 54/25

Max Pechstein, Morska opowieść, 1920, Albertina, Wiedeń

Notatki czerwcowe (2)

1.

Przeczytawszy twitterową homilię Elekta na uroczystość Trójcy Świętej, od razu przypomniałem sobie na czym polega nar-katolickie państwo i jakie budzi mdłości. (Zacierali rączki tłuściutcy biskupi, pan premier wypoczywał po ciężkich gierkach, wciąż zdziwiony, że nie wyszło).

2.

Na poniedziałkowym pokazie gimnastycznym zabrakło kawy. Tłum egzaltowanych – jak przystało na Egzaltowany Żoliborz – obserwował figury pragnąc.

3.

W torbie z cytatem Sztuka jest wieczna niosę przez osiedle żeberka i kiełbasę. Przecież ów rzeźnik z drezdeńskiego epitafium tak właśnie wyobrażał sobie i sztukę, i wieczność.

4.

Zapisuję, żeby nie umknęło (bo łatwo umyka):

Izrael dokonuje ludobójstwa.

Izrael rozpoczął wojnę napastniczą.

5

Pomysł na fabułę: na całym kontynencie zaczynają ginąć relikwie jednego ze świętych. Te wszystkie oprawione w złoto czaszki, kawałki kości przedramienia i uda, składane w małych pojemniczkach odpiłowane żebra. Tylko jeden święty, mimo śledztwa policji, znika ze skarbców, klasztornych kaplic i katedr. Podejrzenia cudu. Tymczasem gdzieś w niedostępnym miejscu pobożna wersja doktora Frankensteina próbuje złożyć i ożywić błogosławione ciało. Motto z Ezechiela, rozdział 37.

6

Pani w urzędzie nie jest miła. To trzeci rok wojny, trwa zwycięski marsz skrajnej prawicy. Wydziera się do matki z córką, które łamanym polskim przed okienkiem „dowody”, że legalny pobyt tylko do końca września. Tylko do końca.

Dziewczynka macha nogami na krześle.

Dodaj komentarz