księgarnia 33/25

Roman Petrović, Chłopiec z balonem, 1929, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Ljubljana

Darko Cvijetić, Czemu na podłodze śpisz, tłum. Dorota Jovanka Ćirlić, Noir sur blanc 2025

W tamtej wojnie chciałem być Chorwatem. Opowiadałem to kiedyś, więc nic nowego nie dodam. Unosiła mnie razem z tłumami słuchającymi Franja Tudjmana fala miłości do wyimaginowanej ojczyzny, którą dzisiaj nazwałbym falą nacjonalistycznego szaleństwa. To jak się wtedy, mając jedenaście lat, złapałem w jego sieć, pozwala mi rozumieć dzisiejszy zwrot na prawo. Szukajcie diagnoz nie u socjologów, ale u endokrynologów.

Dlaczego upadła? Pogodna utopia braterstwa i jedności – te wszystkie parady gimnastyczek, eliminacje krajowe Eurowizji, dwudniowe obchody świąt państwowych – zmieniły się w toksyczne utopie narodowe, które przyciągały swoim patosem: ręką na sercu, wielkimi bohaterami przeszłości, piękną naszą ojczyzną. Kiedy to się działo, owego roku, w którym na telewizorze zmieniałem kanały, języki i alfabety, niepodległość wydawała się pociągająca i atrakcyjna. Niepodległość była sexy, ale już parę miesięcy później to, czy wymawiasz -je czy -e mogło kosztować cię życie.

Bohaterów „Czemu na podłodze śpisz”, Jugosłowian, zmiana zaskakuje. W ciągu kilku tygodni stają się dla siebie śmiertelnymi wrogami, właściwie nie mając pojęcia, co się stało. Okrucieństwo i przemoc, rodzone dzieci Narodu, zamieniają życie w koszmar. Obozy, egzekucje, snajperzy – koniec titowskiej utopii jest przekleństwem dla wszystkich, którzy gwałtownie odzyskali (a może uzyskali) swoją tożsamość: Serbów, Chorwatów, Muzułmanów.

Podobnie jak Wielka Wojna u Céline’a czy Hemingwaya albo w obrazach Otto Dixa, także wojna w byłej Jugosławii jest niczym innym niż Mielonką, bezsensownym karnawałem bestialstwa. Doświadcza tego każdy z bohaterów Cvijeticia, stając się na przemian katem i ofiarą.

A w samym sercu Sarajewa, najbardziej jugosłowiańskiego z miast i pewnie dlatego też z największą zaciekłością atakowanego przez wielbicieli nowych utopii, mieszkała Senka. I kiedy czytam o niej to oczywiście myślę o Selmie, tej która putuje na fakultet. Chociaż historia Selmy należy do tamtej Jugosławii a jej smutek jest smutkiem romantycznych rozstań, a nie szrapneli.

Morał, który chcę zapisać, wcale jednak nie dotyczy Jugosławii. Raczej tego, że nieco utopijne projekty oparte na braterstwie i jedności, których można nie lubić i które można za różne rzeczy krytykować, i tak są o niebo lepsze od nacjonalistycznych mokrych snów o wielkości – o czym warto pamiętać zanim odda się głos na Konfederację, Alternatywę dla Niemiec, Braci Włochów, Front Narodowy, Partię Wolności albo Dosyć!

Dodaj komentarz