dziennik 47/25

Kazimierz Kamiński jako Stańczyk. Pocztówka z reprodukcją fotografii z atelier „Zofia”, przedstawiającej scenę z prapremiery Wesela (Teatr Miejski w Krakowie, premiera 16.03.1901), źródło: wikimedia.org

A to Polska właśnie

Istnienie Polski w obecnym kształcie nie ma najmniejszego sensu. Nawet nie chodzi o same wyniki – przekonuję się zwykle w Pobożnie – mówimy przecież innymi językami, wyznajemy inne religie, inaczej nazywamy rzeczy.

Co dla nas było wyborami, w Pobożnie było walką z szatanem, cóż że mesjasz był byłym alfonsem i bandziorem. Fanatyczna nierozumność jest poza granicami moralności.

Dlatego, skoro dzielimy się prawie równo na pół, żyjąc jeden obok drugiego i jednocześnie siebie nie znosząc, władza powinna mieć charakter personalny, nie terytorialny. Byłaby to nieznana w świecie innowacja polityczna.

Każdy mógłby sobie wybierać przynależność do jednej z dwóch wersji Polsk. Specjalny urząd nanosiłby odpowiednią adnotację obok peselu. Każda z Polsk miałaby własnego prezydenta, rząd i ustawy. Obywatele jednej żyliby w świecie, w którym bezustannie zagrożeni przez innych, musieliby kryć się w ramionach przemocowego autokraty. W drugiej, liberalnie nastawieni obywatele cieszyliby się wolnościami, na wspomnienie których pierwszych ogarniałaby gęsia skórka. U jednych kara śmierci i zamordyzm, u drugich – równość małżeńska i prawa kobiet.

Utopijny projekt w ten czerwcowy poranek wydaje się jedynym sposobem, aby móc żyć obok siebie na jednym terytorium. Rzeczpospolita Obojga Narodów, z których oba są polskie.

2 Comments

Dodaj komentarz