
Arek Kowalik, Dźwięki ptaków, ArtRage 2025
Chwyta mnie to pierwsze opowiadanie w tomie, bardzo chwyta, przez podglądanie życia, tak myślę. Przez szyby kamienicy na Nowogrodzkiej. Introwertyczny podglądacz cudzych żyć, to mógłbym być ja.
Pisałem ostatnio przy wymęczonym tomie (tym), że opowiadania są albo hermetyczne albo uniwersalne. Całkiem prawdopodobne, że „Dźwięki ptaków” można by uznać również za hermetyczne, tyle że świat w nich przedstawiony jest dla mnie zrozumiały, umiem odczytać kody, którymi posługują się bohaterowie. Mogę wejść do tekstu i się w nim nie zgubić. Ba, mogę dodać, że dzieje się tuż obok, w znajomej topografii Śródmieścia i Starych Bielan („Pelargonie” usiłuję przenieść na mapę, prawdopodobnie co rano mam je przed sobą na przystanku Andersena).
Poza tym jest to proza wycyzelowana, lecz nieegzaltowana, co często uwiera u debiutantów. Tu równie przyjemnie czyta się scenki rodzajowe z dzisiejszej Warszawy, jak i postapo z ostatniego opowiadania.
Bohaterowie Arka Kowalika prowadzą życie pełne rozterek: niespełnieni w związkach, zaskoczeni swoim przemijaniem i starzeniem się, rozczarowani pracą (w której utkwili z lęku przed zmianą, dla świętego spokoju). Ich pocieszycielami są domowe zwierzątka o ludzkich imionach oraz białe tabletki przyjmowane regularnie. Pokolenie, które nie spełniło pokładanych w nich nadziei rodziców.
I tak na koniec się zastanawiam – bo, po Barysie i Dehnelu, to kolejna książka z ich udziałem – dlaczego w polskiej prozie pojawiają się zombie? U wspomnianych autorów nieumarli przychodzą z przeszłości, załatwiać swoje narodowe albo lokalne interesy. U Kowalika inaczej, to współcześni nam, koledzy i sąsiedzi, zamieniają się w zombie. Niekoniecznie wymaga to spektakularnej śmierci, czasem – jak Kamil z „Wreszcie czuł, że żyje” – płynnie i niezauważalnie przechodzi się od bycia wewnętrznie martwym, czemu sprzyja postępująca atomizacja i zadaniowość, do bycia żywym trupem. Trochę jakby był to po prostu wyższy poziom rozczarowania życiem.

Czy jest taki rodzaj lektury literackiej, który nie jest podglądaniem?
PolubieniePolubienie
Wydaje mi się, że tak. To kwestia dystansu. Jeśli narrator stara się czynnie udzielać w świecie, zmieniać go. Podglądanie to bierność.
PolubieniePolubienie