księgarnia 15/25

Tadeusz Dworzański, rycina z „Atlasu rozbioru na części tusz zwierząt rzeźnych oraz obróbki wstępnej dziczyzny, drobiu i ryb” autorstwa Ireny Głowackiej, 1963, źródło: wedlinydomowe.pl

Radosław Kobierski, Na wulkanie, Drzazgi 2025

Czytam dużo opowiadań. Właściwie z prozy ostatnio głównie opowiadania. Z bohaterami z Nowego Jorku w latach pięćdziesiątych albo głębokiego Południa w latach sześćdziesiątych odnajduję punkty wspólne. Są też mną a ja nimi. Nie różnimy się tak bardzo.

Tymczasem z bohaterami „Na wulkanie” (a rzecz dzieje się głównie w latach dziesiątych i dwudziestych) nie mam żadnej styczności. Oglądam ich jak jakieś egzotyczne okazy. Nie znam ich i nigdy nie znałem, choć nie wykluczam, że żyją gdzieś niedaleko:

a) milioner, który dorobiwszy się na handlu nieruchomościami, pewnego razu na adriatyckim rejsie, postanawia zostać obserwatorem pożarów na wieży nad lasem (taka dziwna wariacja na temat „Siekierezady”); b) hutnik-rencista remontujący dom w rodzinnym Kłodzku; c) pochodząca z Liege a mieszkająca w Polsce przedstawicielka branży OZE romansująca z kobietą na wyjeździe służbowym; d) córka poparzonego właściciela firmy kosmetycznej, kupująca nieruchomości na Krecie, w wolnym czasie uprawiająca seks z pełnomocnikiem ojca (przez pół opowiadania myślałem, że to jej przyrodni brat); e) od piętnastu lat niewidziany kolega, emigrant w Szkocji, który kupił nieruchomość na dalekiej północy i razem z tobą filetuje ryby, a ty dwukrotnie w przeszłości odbiłeś mu kobietę (motyw pomocy przy wyrębach pod Annopolem znowu wzięty z E.S.)

(Większość bohaterów zrealizowała swój cel życiowy, którym, z punktu widzenia autora, wydaje się zakup jakiejś nieruchomości).

Kiedyś dawno temu pojechaliśmy na Dolny Mokotów do centrum handlowego „Panorama”, które w całości stanowiło rezerwat końca ubiegłego wieku. Chodzili tam boomersi, przykurczeni bohaterowie wczesnej transformacji, ci wszyscy uwłaszczeni na państwowym majątku i ci co zaczynali od szczęk pod pałacem, i też badylarze z Niziny. Każdy z nich był jakimś opowiadaniem. I też nie miałem z nimi nic wspólnego.

Po prostu istnieją hermetyczne opowiadania i opowiadania uniwersalne. Tom „Na wulkanie” z mojej, milenialsowskiej perspektywy należy do tych pierwszych.

(Tak hermetyczny, że nie znajduję słowa, żeby się za nie uchwycić).

1 Comment

Dodaj komentarz