
Ewelina Sadanowicz, Szeptuchy. Religijność ludowa na Podlasiu, Wydawnictwo UwB 2024
1.
Czytam Dziecku zamiast książki na dobranoc rozdział z „Szpetuch”. Dziecko jest zachwycone: panuje nastrój tajemniczości a cytowane zaklęcia brzmią lepiej niż w „Harrym Potterze”.
Przy niedzielnym śniadaniu w Pobożnie A. pyta swojej mamy czy słyszała o szeptuchach. Okazuje się, że na Wyżynie byly znane jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Znajomy okazuje się także sposób leczenia przestrachu (i etiologia tego schorzenia), tyle że zamiast wosku przelewało się jajko.
Przypominam sobie znaleziony w sieci artykuł z „Kameny” z 1960 roku (nr 12) i wspomnienia z dzieciństwa ojca Oszajcy. Zresztą czy zmarła niedawno Serwinka z Tarła nie należała do opisywanej przez Sadanowicz kategorii kostoprawów?
W niedzielne południe wiem już, że jedno z założeń autorki jest fałszywe. Szeptuństwo nie jest ani fenomenem podlaskim, ani wyłącznie prawosławnym – to że przetrwało najdłużej w tamtejszych okolicach świadczy raczej o dużej tolerancji Cerkwi i – być może – słabej dostępności służby zdrowia.
2.
„Szeptuchy” są pracą arcyciekawą. Nie chodzi tylko o wspomniany na samym początku nastrój tajemniczości, cały wciąż istniejący system wierzeń z pogranicza religii i medycyny.
Ewelina Sadanowicz świetnie streszcza współczesną debatę antropologiczną dotyczącą postrzegania magii i religii, wskazując na protestanckie, czy też racjonalistyczne, skrzywienie wielu etnologów, którzy pobożność ludową, podobnie jak religie ludności rdzennej (jakby się zastanowić nie tak dalekie od siebie) spychają do pejoratywnej kategorii magii i zabobonu. Łapię się na tym samym, gdy słyszę, że immunitet pająków wynika z tkania przez nie sieci chroniących świętą rodzinę przed siepaczami Heroda (czy ptaszniki i czarne wdowy można zabijać?)
Owszem kategorie magii czy zabobonu nie powinny być elementami namysłu antropologicznego, niemniej w obrębie chrześcijańskiej teologii wymagają refleksji. Czym w kontekście Ewangelii jest działalność szeptuch, wiara w moc gromnic czy sensualne doświadczanie świętych wizerunków?
Z drugiej strony – wspomina o tym, zdaje się, Łukasz Kozak w „Upiorze” – przedchrześcijańskie wierzenia Europejczyków, które przetrwały w szczątkowej formie w pobożności ludowej, stanowią – obok filozofii Greków, prawa Rzymian i monoteizmu Judeochrześcijan – jeden z fundamentów kultury europejskiej.
Szeptuchom grozi dzisiaj nie tylko Cerkiew i racjonalizm XXI wieku, ale również ich egzotyzacja, sprowadzenie do tiktokowej sensacji i zamiana w tanią literaturę grozy.
Dlatego dobrze, że w tym momencie, kiedy liczbę szeptuch szacuje się jeszcze na około pięćdziesięcioro (bo są też i mężczyźni) osób, ukazuje się dogłębna i emiczna praca Eweliny Sadanowicz. Nie jest także dziwne, że w podlaskiej księgarni stała się bestsellerem.
