
Piotr Oleksy, Odłamki gwiazd. Podróż do latarni morskich, Dom Literatury 2025
Kupiłem z zazdrości o metaforę w tytule. Odłamki gwiazd to brzmi tak przepięknie: słowa, które ustanawiają poetycką dykcję książki. Gatunek jej zmącony: trochę esej, trochę reportaż, wybór cytatów z innych książek i filmów, opis podróży.
Pociąg do latarni morskich jest oznaką melancholii. Nic dziwnego, że rozwój latarnictwa datuje się od końca epoki romantyzmu. Ów panujący Weltschmerz nakazujący by szukać samotni, ucieczki od hałaśliwej ludzkości – toż to doskonałe podglebie etosu latarnika. Na obrazach CDF, pochodzącego z nadbałtyckiego Greifswaldu, nie widać jeszcze światła latarni, ale pasowałoby do ich morskiej ciemności. Mnich wpatrujący się w morze, dopiero w świetle rentgena dostrzega rozbite u brzegów wraki okrętów.
Nieprawdą jest, co pisze autor, że nie wiemy czemu Muminki popłynęły na samotną wyspę. To przecież Tatuś poczuł, że zmarnował życie. Kryzys wieku średniego, chęć wyłącznej odpowiedzialności za coś, poczucia mocy w walce z przeciwnościami. Wprawdzie na wyspie przegrywa z Morzem (z rodziną zresztą też), ale odzyskuje wewnętrzny spokój.
Fragment Oleksego, który rozsyłam wszystkim, nie dotyczy jednak ani morza ani światła latarni. Jest wyimkiem z papieża Piusa II (Oleksy cytuje tu inną książkę: Lindqvista „Przez Bałtyk”), dotyczącym króla Eryka Pomorskiego: miał piękne ciało, złociste włosy, rumiane lica i długą cienką szyję. […] Bez żadnej pomocy i nie dotykając strzemion, dosiadał konia (s. 57). Kiedyś to byli papieże, dopisuję i domyślam się z jakim zachwytem czytałby ten fragment Jarosław.
