dziennik 1/25

Warszawa, styczeń Nowego Roku. Krajobraz, który czeka na przybycie Anubisa Joanny Karpowicz

Notatki z Nowego Roku

1.

Przywrócić światu Różę – dawno żadna bohaterka czy żaden bohater biografii nie zrobił na mnie takiego wrażenia. I teraz wcale nie chodzi o politykę (o tym będzie oddzielnie), ale o powrót do obserwowania przyrody. Zapomniany parę lat temu podziw dla chmur, ptaków i roślin. Coś, co dziś sprzedaje się jako uważność.

Więc kiedy idę przez Jarnu, dopadają mnie na nowo ptasie głosy.

2.

Dzień jest już dłuższy o siedemnaście minut – pisze M., ale te siedemnaście minut ginie w szarości. To nie jest tak, że pierwsze dni roku rozmyły się, o nie, ale początek stycznia na Wielkiej Nizinie to nie jeden Blue Monday, ale ciąg blue-dni, odbierający chęć do pisania.

Włóczę się po obcych światach, ja nie ja, wiedząc, że są tylko iluzją, cudzą opowieścią, teatrem cieni.

3.

Wystawa Andrzeja Wróblewskiego w galerii miejscowego milionera, gdzieś na Dolnym Mokotowie pasuje do tego stycznia. Jedynym wyjątkiem jest obraz, przedstawiający plażę, którego intensywna żółć przyciąga do ciepłego piasku.

Poza tym panuje Różewicz. I wbijają się jego wersy w umysł, tak jak ten, akurat na rok pierwszej komunii Dziecka:

Małemu chłopcu w białym ubranku / dano poznać / smak Boga / którego nie ma / I zostałem sam

4.

Potem jest wieczorna, zziębnięta Koszykowa. Wszystko się zaciera a ten obraz styczniowego miasta zostaje. Oświetlone kawiarnie, księgarnia, do której wejdziemy, przenikliwy chłód, światła MDM.

Nie wiedząc o tym, zapisujemy obrazy na twardym dysku.

5.

Szkoda, że nie wiemy, co myśleli i o czym marzyli – odpisuje M., kiedy wysyłam jej kolejne okazy chrząszczy-przodków. Może o to właśnie chodzi, żeby z tych oszczędnych metrykalnych opisów rekonstruować opowieści.

Rok 1866 był rokiem wojny austriacko-pruskiej, ale tu w maleńkiej T. przylepionej do sztetła Izbicy, przed która jeszcze osiemdziesiąt lat życia, historie są zupełnie inne.

Luty. Najpierw jest Agnieszka i jej dziecko. Jak błąd w metryce brak ojca. Wstyd. Przemoc czy zawiedziona miłość, tego akt nie mówi. Imię Walenty (ciągle zapisywane z błędem przez ę) od daty, nie od miłości.

Czerwiec. Drugiej Agnieszce z tej historii umiera mama. Agnieszka jest jedynaczką, ma trzy latka. Je truskawki (to dopowiadam, bo czerwiec).

Lipiec i sierpień. Antoni ma dwadzieścia siedem lat. Jest rolnikiem i wdowcem. Zapomniany nieco fakt: mężczyźni w tych czasach sami nie radzą sobie; żałoba po żonie jest legendą: trwa intensywne poszukiwanie.

Wrzesień. Obie Agnieszki, dwudziestoletnia i trzyletnia, noszą teraz to samo nazwisko. Walenty pozostaje przy panieńskim matki. Rodzina jest patchworkowa, nic nie wiadomo o szczęściu.

Z Antonim będą mieli co najmniej siedmioro dzieci. Nastoletnia Agnieszka umrze pewnego lipca. Walenty przeżyje obie wojny światowe. Długo zajmie ułożenie tej rodzinnej sieci.

Jesienią tamtego roku Wenecja powróci do Włoch.

1 Comment

  1. W Wenecji ciepło nocy

    Płucze w nocy owoce

    I pełne cukrzanej miazgi

    Strzepuje jak figi – gwiazdy.

    Jarosław Iwaszkiewicz

    ***

    Włochy wtedy dopiero wymyślano, nie sposób do nich wtedy powracać.

    Polubienie

Dodaj komentarz