
Elizabeth Catte, Czysta Ameryka. Przemilczana historia eugeniki, tłum. Rafał Lisowski, Czarne 2024
Bardzo wcześnie wziąłem się za eugenikę, nie mając o niej bladego pojęcia. Moje dziecięce państwo nazywało się Ameryka Czysta. Czemu Ameryka opowiadałem już kiedyś, pora dodać czemu Czysta. Otóż, w mojej wyobraźni istniało też inne państwo, antypaństwo właściwie, którego ludności, Gidkowie, żyła na wielkich śmietnikach i prowadziła się amoralnie (to znaczy piła alkohol i biła dzieci): Ameryka Brudna. Przenikali do niej bohaterscy misjonarze z Ameryki Czystej, aby porywać dzieci i umieszczać je w królewskim domu dziecka. A wszystko to – wypisz-wymaluj idee, o których opowiada Elizabeth Catte – stworzyło w wyobraźni pięcioletnie dziecko.
„Czysta Ameryka” powinna wstrząsnąć a nie wstrząsa. Jeśli oskarżasz wszystkich i wszystko, oskarżenie traci swoją moc. Za dużo w niej resentymentu i agresji.
Owszem początkowa opowieść o programie sterylizacji osób – trudno ująć to właściwymi słowami – nieprzystosowanych społecznie w imię obrony czystości rasowej, ale w sumie także w imię zadbania o podaż siły roboczej, w tym służących, które nie wymawiają pracy z powodu ciąży, jest mroczna i kojarzy się z równoległymi działaniami nazistów. Ale już w tej części wina zaczyna się rozlewać i sam nie jestem pewien, czy nie sięga Mendla i jego praw.
W kolejnych częściach autorka analizuje prawa dotyczące segregacji rasowej, przebudowy miast (o nich akurat opowiada doskonały profil na insta – por. tutaj), wysiedlenia pod park narodowy, wreszcie przekształcenia szpitali w luksusowe hotele. O wszystkim pisze z dziką pasją aktywistki, używając niewybrednego słownictwa.
Zło czai się wszędzie. Jest w przeszłości: całe hałdy nierozliczonego zła, jest w teraźniejszości. Kiedy spojrzysz krzywym, tzn. klasistowskim okiem na kogoś w gorszej sytuacji od ciebie – już lądujesz w szerszej rubryce. Wyobrażam sobie dręczoną ciągłymi wyrzutami sumienia autorkę i włącza się we mnie współczujący Budda, bo wiem, że ja po stu siedemdziesięciu stronach zamknę książkę a ona tam pozostanie w wirgińskim krajobrazie winy.
Jeśli dostrzegasz za dużo zła, duże zło łatwo ulega relatywizacji. To właśnie o tym jest ta książka.

Twój wybór ilustracji do wpsisów jest arcyprzedni!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba