
Jarosław Iwaszkiewicz, Tadeusz Kwiatkowski, Listy 1945-1958, opr. Agnieszka i Robert Papiescy, Sedno 2024
1.
Kto to jest Kwiatkowski? – zapytało Dziecko oswojone już z nazwiskiem Iwaszkiewicz. Musiałem z przykrością wyznać, że taki pisarz, o którego istnieniu dowiedziałem się – może to wstyd, gdy się pretenduje do pisania recenzji – przedwczoraj.
Niestety półka w biblioteczce jest krótka. Mieści się na niej Iwaszkiewicz, ale nie Kwiatkowski. Musi zadowolić się numerem ISBN i wieczystym egzemplarzem na Polu Mokotowskim.
Ten tom korespondencji trudno zaklasyfikować. Nie jest świadectwem intelektualnej debaty (jak listy do Hertza i Lisowskiego), ani zbiorem listów miłosnych (choć mógłby, patrz: poniżej), nie jest też interesowną wymianą usług (jak z Burkiem). Listy Kwiatkowskiego i Iwaszkiewicza balansują na granicy korespondencji służbowej.
2.
Kochany Tadziu! – zaczyna Jarosław. Tadzio ma dwadzieścia pięć lat. Od razu w pierwszym liście pada propozycja bruderszaftu. W kolejnych jednak powtarza się nierównowaga piszących. Jarosław upiera się przy pierwotnej inwokacji, Tadeusz konsekwentnie używa formy per pan. Co się stało?
Papieski we wstępie cytuje Kwiatkowskiego: wsadził mi głęboko do ust swój wielki mięsisty język. Nieco przerażonemu Tadziowi objaśnia: tak robię, gdy zaprzyjaźniam się z kimś na śmierć i życie. Tadzio, nieco wyrośnięty chłopaczek ze „Śmierci w Wenecji”. Papieski konstatuje, że, wbrew zapewnieniom Jarosława, nie była to jednak przyjaźń na śmierć i życie. Listy urywają się, gdy adresat ma trzydzieści osiem lat. Kiedy wyrósł z bycia efebem.
3.
Jest w tym tomie list Jarosława, który wyrasta ponad całą pozostałą korespondencję. Jego manifest osobności: nie wiem na ile szczery, a na ile służący zbieraniu głasków. Schlebiaj mi Tadziu – doczytuję między wierszami:
Powoli przyzwyczaiłem się do tego, że jestem na ogół znienawidzonym (…) jest tutaj przyczyną moja nieprzynależność do niczego. Do żadnej klasy, do żadnej partii, do żadnej nawet kliki – nawet w gruncie rzeczy nie do Skamandra (…) A każda osobliwość, w każdym środowisku – jak białość wróbla – wywołuje nienawiść i niechęć (s. 51-52).
Jarosława osobnego najbardziej cenię.
