
Kataklizmy w Polsce
1.
Z tej katastrofy udało się uratować tylko dziennik i tylko dlatego, że miał drugiego autora, wprawdzie wyimaginowanego, ale starczyło: ocalał.
Nawrócił się więc na tekst. Odszedł oszukany od fotografii, której uwierzył nadto.
2.
Teraz, kiedy już zdołał ochłonąć, fejsbuk mu proponuje stronę: Kataklizmy w Polsce.
3.
Wracam do pól bitewnych Wielkiej Wojny, tak mnie natchnęła droga przez Wyżynę. Pierwszy lipca szesnastego, zapis znad Sommy (notuje Colin Bardgett):
Dokładnie o ósmej rano pułkownik Machell wydał rozkaz (…) do wymarszu. Żołnierze z batalionu Lonsdale życzyli sobie powodzenia i ściskali dłonie, następnie ruszyli naprzód, niektórzy wiwatując i śpiewając jak na meczu piłkarskim (…) Gdy tylko wyszli na otwartą przestrzeń, trafili pod zabójczy ogień maszynowy, ścinający ich szeregi (…). Grad pocisków ciął bruzdy w ziemi.
4.
W „Dzienniku Urzędowym C. i K. Komendy Obwodu Krasnostawskiego” wojna wydaje się stanowić jedynie tło dla wielkich porządków. Znać w nich zadziwienie władz okupacyjnych opłakanym stanem Wyżyny. Gdyby, w którymś z wiedeńskich kościołów, powstały freski opowiadające o spotkaniu komendanta Jana Schubertha z miejscowymi, ludność tubylcza mogłaby nosić pióropusze.
Kolejne numery (z 1915, a potem 1916) przynoszą rozporządzenia w sprawie zgłaszania chorób zakaźnych, budowy trupiarni dla ludzi i grzebowisk dla zwierząt, uszanowania grobów wojennych bez względu na stronę konfliktu, zakazu znęcania się nad zwierzętami.
5.
W wieczornym metrze pewien młody mężczyzna jest w nastroju kaznodziejskim. Chce kłaść ręce i uzdrawiać. Raźno mówi do skołowanych pasażerów: jestem już zbawiony i idę do nieba.
