księgarnia 12/24

Intarsja damasceńska, źródło: syriansfuture.wordpress.com

Andrzej Muszyński, Koncertina, il. Sarwat Matuk, Cyranka 2023

1.

Tylko, żeby wojny nie było – mówi na obiedzie Kr. Parę minut wcześniej przeczytałem ustęp „Koncertiny” opowiadający o syryjskim dokumencie pokazującym jak – w ciągu kilku dni w jednym mieście – wybucha wojna. Halo, halo, tu Warszawa i wszytskie rozgłośnie – powtarzała komunikat Z. czterdzieści lat później.

Zawsze się żyje w międzywojniu.

Pisze Muszyński: Wojna w Syrii wybuchła wtedy, kiedy ludzie na świecie powszechnie zyskali dostęp do telefonów z funkcją nagrywania filmów wideo (…) Nie było w historii lepiej udokumentowanej wojny. Wystarczyło wejść na You Tube’a i obejrzeć sobie rzeź na żywo (s. 127). Dopiero potem przyszła Ukraina i Gaza, setki mikroświatów uchwyconych okiem ajfonów i samsungów, rolki z bombardowanych budynków i masakr na stacjach kolejowych, i te najstraszniejsze: lajfy tworzone przez dzieci, które nie mają szansy, aby stać się dorosłymi.

Oswoiliśmy wideo z wojny, tak jak się oswaja inne gatunki filmowe. Coś pomiędzy melodramatem a gore. W momencie, w którym oswoiliśmy, przestało na nas działać.

2.

Wojny przypominały nałożone na siebie warstwy (s. 65).

„Koncertina” jest książką wbrew wyjątkowości. Po tytule spodziewasz się kolejnego moralitetu o polsko-białoruskiej granicy, ale akcja szybko z Sokółki przenosi się do Damaszku.

Obca jest wojna, obcy są ludzie przez nią wygnani i pochowani po lasach i bagnach, ci, do których docierają nasi nowi, pokiereszowani sprawiedliwi.

Obcość, której nie rozumiemy. Podróż do Maroka – pierwsze zetknięcie autora ze społecznością muzułmańską. Czytam o niej planując kolejną Podróż i to w sam środek ramadanu.

Kolejne przypadkowe zdarzenie w historii ludzkości, kolejna granica, na której płacz. Jeśli się wyjdzie poza teraźniejszość, dostrzeże się na niej naszych dziadków, nas samych, nasze wnuki.

Zawsze się żyje w międzywojniu (pamiętaj!)

Wyłowione z anonimowego tłumu syryjskie rodzeństwo: Muszyńskiemu nie chodzi o ckliwą historyjkę, która nas wzruszy. Opowieść jest o nas, którym się na szczęście udało nie urodzić w Syrii w czasach, kiedy nadciągnęła wojna.

3.

Szukam koncertiny. Dlaczego zwoje drutu kolczastego tak melodyjnie brzmią kameralnym Brahmsem albo Schubertem? Kojarzą się dokładnie z różem i fioletem z okładki książki.

Wikipedia prowadzi mnie, a jakże, do rozmokłych jak białowieskie bagna okopów Wielkiej Wojny, matki przyszłych wojen. Walijczyk Bernard Adams wspomina (w roku 1917 a więc wspomnienie jest świeże, właściwie relacja) niezliczone zwoje drutu kolczastego przemieniające się w koncertyny dzięki prostemu rozwijaniu ich wokół i wokół siedmiu sterczących z ziemi kołków (1).

Koncertina w koncertynę (polszczyzna niesłusznie proponuje to rozróżnienie): ręczną harmonię wygrywającą skoczne piosenki na wiejskiej zabawie.

Radośnie się żyje w międzywojniu.

4.

Epilog:

Teraz już nie ma barbarzyńskich wywózek do lasu, teraz są europejskie i demokratyczne. Nie bronimy się przed obcymi, którzy jak robaki niosą tyfus, ale chronimy cywilizację zachodnią. Za tej władzy tak wiele się zmieniło i tylko nadal, tak samo, żyjemy w międzywojniu.

Przypisy:

1. „Concertina wire”, en.wikipedia.org

Dodaj komentarz