
Minuta
Minuta. Tyle to trwało. Strażnik otwierał drzwi. Wchodziło się. Oglądało. W ciszy, chociaż Dziecko odkryło echo, echo, cho, o. Obowiązkowe zdjęcia. Strażnik otwierał drzwi. Wychodziło się.
W monumentalnej sali rady, gdzie święty Sebastian broczył krwią i konie miały ludzkie oczy.
Przylecieliśmy dla niej. Dla tej minuty. Owszem można nazwać „Nieskończoną obecność” Kusamy dziełem efekciarskim i patetycznym, ale było w tym wszystkim, w przyjeździe, kolejce, pokoiku do którego wpuszczał strażnik, coś bezinteresownego, co przynosiło ulgę.
(Naprawdę na jedną minutę?)
Dwadzieścia cztery godziny
Dokładnie dwadzieścia cztery godziny. Tyle trwa relacja na instagramie, a potem, jeśli jej nie zachowasz, znika na zawsze. Dziewczynka na przednim siedzeniu nagrywa start. Na twarzy ma maseczkę: taki filtr.
Cała ta podróż jest jedynie relacją na instagramie.
Czekając na potop
Pośród twierdz Republiki Weneckiej, strzegących portów na wschodzie Śródziemnomorza, ta jest wyjątkiem. Wznosi się na wzgórzach, w głębi lądu, w wysuniętej na zachód marchii. Liczne fontanny, część już wyschła, są fantazją mieszczan o żegludze, o złocie Aleksandrii i Konstantynopola.
Dopiero kiedy morze się uniesie, zatapiając miasto-matkę, Bergamo stanie się tym, czym być powinno.
Wieczór
On, intelektualista z czerwonym szalikiem, na szczycie stołu. Naprzeciw – za daleko – ona, zestarzała się szybciej, skuliła. Dwójka dzieci, studenci, starszy z narzeczoną. – Nie oglądaj się – napomina mnie A. Ale jak nie skoro: wyglądają jakby grali w „Genialnej przyjaciółce”.
(Na stole pizza Królowa Małgorzata sąsiaduje z pizzą Cesarz Fryderyk).
Nagość
Jest czymś wstydliwym widzieć miasto o poranku, kiedy światło pada na mur i wycieczki wchodzą z doliny. Jakby było nagie. Domy jeszcze nieprzebudzone. I dzwon uderza trzydzieści jeden razy. Ostatni dzień stycznia.
W lustrze jesteśmy sami z nim.
Nazwy
Ulica del Vagine prowadzi od źródła pod górę w wąskie uliczki Wysokiego Miasta. Mało kto tu zachodzi, plecy domów, chyba, że ciekawość nazw każe mu wybrać taką drogę.
(Miejscowi twierdzą, że albo od mieczników i płatnerzy, albo od zamtuzów).
W tym rodzaju nie ma tego słowa. Podejrzenie pada na purytańskich cenzorów. Ktoś flamastrem na murze wyskrobał delle.
Piłkarzyki
Mecz Polska-Rumunia odbył się w hali odlotów na ziemi włoskiej. Zawodnicy, pasażerowie tanich linii do Kluż i do Warszawy, nawet się nie znali. Ojciec z synem podobnie po obu stronach stolika.
Remis osiągnięto dzięki samobójom.
