
Claire Keegan, Przez błękitne pola, tłum. Dariusz Żukowski, Czarne 2023
Proza Keegan dopowiada do czytanej niedawno Abramowicz. Zresztą wydana w zeszłym roku powieść dopowiadała jeszcze więcej (długo spieraliśmy się o nią z A., zarzucając sobie nawzajem bezduszność albo lekkomyślność).
Ale dopowiadanie to nie jest coś najważniejszego, może nawet zupełnie nie jest ważne. „Przez błękitne pola” to proza czysta, bezinteresowna, o frazach tak doskonale brzmiących, jak ta poniżej:
Córka Marty wyprawia pogrzeby zmarłym motylom, zjada róże i wyciąga kijanki z kałuż po bydle, żeby wypuścić je do stawu (s. 90).
Irlandzkość, czy też wyspiarskość bohaterów podkreślana jest zetknięciem z Oceanem. To on pojawia się w większości opowiadań, bądź całkiem realnie (jedyne marzenie mieszkającej w Tennessee babki-emigrantki jednego z bohaterów to choć raz zobaczyć Ocean), bądź symbolicznie (na przykład jako woda wychlustana z miski w „Nocy jarzębin”): oczyszczając, uspokajając i nadając światu pewność.
Być może ta oceaniczność prozy Keegan sprawia, że ma ona w sobie wietrzną świeżość. Odczuwasz ją na policzkach.
