
Twój moment zen
Było tak: najpierw w trzydziestoparostopniowym upale zrywali bruk. Okna nie dało się zamknąć, bo żar. Okna nie dało się otworzyć, bo młot pneumatyczny dudnił i dudnił. W wolnych chwilach wylegiwali się w ciężarówce.
Kiedy już wykopali kwadratowy dół w chodniku i otoczyli go znakami, nocą spadł ulewny deszcz, zamieniając dół w błotniste jezioro o prostopadłych brzegach.
Pewien Azjata kupił sobie rano kawę, usiadł na ławce nad brzegiem i spoglądał na nie. A wtedy ono nabrało sensu: jakby wszystko dotąd działo się dla tej jedynej chwili.
