księgarnia 41/23

Wenecja, marzec 2023

Ernest Hemingway, Za rzekę, w cień drzew, tłum. Agnieszka Wilga, Marginesy 2023:

Gdyby kolejność wydawania nowych przekładów Hemingwaya była inna, zapewne nasza marcowa podróż do Wenecji wyglądałaby zupełnie odmiennie. Zaczęlibyśmy od Torcello, a potem krążylibyśmy po mieście trasami wytyczonymi w „Za rzekę…”, być może nawet porównując książkowe opisy z widokami siedemdziesiąt lat później. Obawiam się jedynie, że w żaden sposób nie stać by nas było na nocleg w hotelu Gritti. Przyglądalibyśmy się mu z vaporetto, cytując odpowiednie fragmenty. Jak ten poniżej, ze s. 84, olśniewający i powalający:

Weszła śmiało do baru, wysoka, jaśniejąca młodością i pięknem, z beztroską we włosach zmierzwionych wiatrem. Miała bladą cerę o oliwkowym odcieniu, profil twarzy mogący złamać każde serce, a ciemne, lśniące włosy spływały jej na ramiona.

Są to tylko dwa zdania i nie wiem, doprawdy nie potrafię tego wyjaśnić, dlaczego mnie zamurowują, dlaczego uznaję je za najwyższą formę literatury. Być może odkrywam w nich moment ekspresjonistyczny, taki sam jak w obrazach Kirchnera czy Muellera, o którym kiedyś w zachwycie pisałem: wyraża relację artysty do osoby, coś, co potrafię odczytać i odczytuję właśnie jako życie.

„Za rzekę…” można odczytywać na różne sposoby. Jako książkę o zakochaniu faceta w średnim wieku, rozgoryczonego i z poczuciem zmarnowanego życia, w osiemnastolatce (stąd ten powyższy fragment); książkę o życiu z zespołem stresu pourazowego, który nie pozwala weteranowi uwolnić się od demonów przeszłości; książkę o Wenecji, która – choć budzi skojarzenia z Nowym Jorkiem (por. s. 40) – jest miastem, w którym wszyscy wszystkich znają, miastem oswojonym. Jest też dzieło Hemingwaya pochwałą wykwintnej kuchni i dobrego wina: romans Pułkownika i Renaty jest niekończącą się ucztą. Nasycić to, co nienasycone.

W pewnym sensie „Za rzekę, w cień drzew” można uznać za drugi tom „Pożegnania z bronią”, powrót do tego samego miejsca po latach i po doświadczeniu kolejnej wojny. Bohater nie może oderwać się od tamtej topografii, z uporem archeologa wyszukuje zatarte ślady frontu, które w gruncie rzeczy są zatartymi śladami jego samego z przeszłości. Mapa pamięci pozostaje podstawową mapą sztabową Pułkownika: nawet teraźniejszość zapisuje się na niej; ona też nie jest niczym innym jak tylko niedokonaną formą przeszłości (taki wiek, że tak się widzi własne życie – komentuję).

Kolejne z nowych wydań Hemingwaya wyróżnia się perfekcyjnie opracowanymi przypisami. Ich przeglądanie i czytanie daje tyle przyjemności, że skończywszy Hemingwaya, jeszcze raz wracam do nich, osobistego dzieła tłumaczki, w których – jak w powieści – skrywa się, tak sądzę, miłość do Wenecji.

Dodaj komentarz