Ze względu na zbliżającą się wojnę atomową, a z nią koniec świata, zrobiłyśmy sobie dziś z Anną (a raczej Mela zrobiła) królewski obiad: barszczyk (domowego kiszenia) z kruchymi słonymi krążkami, wyborną kaczkę z jabłkami i czerwonym winem i na deser migdałowy tort (s. 203).
W momencie, gdy niezrównoważony miliarder dostaje atomowy guzik, rozpada się Europa, rośnie sułtanat z ambicjami a małe państwa pomiędzy i ich równie mali przywódcy doznają manii wielkości, kiedy znowu wraca defiladowym krokiem Naród, powyższy przepis Dąbrowskiej wydaje się najważniejszym fragmentem z owych czterech tomów. Cieszyć się życiem, jakim się ma, póki jest właśnie takie piękne.
Żeby było co zabierać ze sobą, kiedy już przestanie (15.11.2016).
