
(A jednak: recenzuję komiksy!)
To było pewne od pierwszego wejrzenia, to, że ja go kupię. To te włoskie domy na pierwszych stronach tak mnie przekonały, o czym będzie dalej.
Z pewnym zdziwieniem, po przeczytaniu (skoro to komiks, należałoby napisać po przeczytaniu i obejrzeniu), odkryłem, że Manuele Fior jest mężczyzną. Sposób opisywania i charakteryzowania uczuć wskazywałby raczej na autorkę, nie na autora. A może nie chodzi o uczucia, ale jedynie o kolory. Narysowanie włoskiej ulicy w taki sposób, że zaczynasz się pocić w południowym upale.
„Pięć tysięcy kilometrów na sekundę” to gotowy scenariusz filmowy. Znowu byłby film o nieudanych miłościach i zmarnowanym życiu. Co więcej, część ujęć została już ze szczegółami rozrysowana. Fabuła obejmuje trzy kraje, trzy plany zdjęciowe: Włochy, Norwegię i Egipt. Można właściwie zaczynać castingi. Pójdę do kina.
(Komiksu „Sugar. Koci żywot” recenzować nie będę, ale polecam go miłośnikom miauczenia).
