O pniach

Pocztówka z Lu.:

(źródło: kurierlubelski.pl)

Natchnęła mnie K., która prowadzi niesamowity facebookowy pamiętnik spacerowy i sfotografowała drzewo wyrastające z chodnika. Zdziwiło mnie to drzewo, bo ogólnie rzecz biorąc, drzewa w naszej polskiej rzeczywistości mają przej…ne (czy „przerżnięte” to jest wulgaryzm?).

Chciałem najpierw napisać o ważnym dla mnie kasztanowcu, którego już nie ma, bo rósł w Lu. przy Wieniawskiej, a tam nowe inwestycje i szklane domy, i taki kasztanowiec, z którego sypały się wiosenne płatki albo – gdy wiatr – letnie, zielone kolczaste kuleczki, a myśmy pod nim siedzieli i dyskutowali o prawach człowieka albo zastanawiali się nad życiem uczuciowym (zamiast liczby mnogiej tu powinna być pojedyncza), przeszkadzał, więc został zrównany z ziemią, ledwo co uratowałem o nim wspomnienia, bo mi drzewa tkwią w pamięci.

Później było parę zdjęć z Wa., gdzie rozmaici drwale zamieniali osiedlowe uliczki w piękne nowoczesne pustynie. Kiedyś była taka moda, że należy wycinać drzewa na poboczach, bo owe drzewa atakują po pijaku kierowców, mordując bez litości ich i ich pasażerów. Sto pięćdziesiąt na godzinę na wiejskiej drodze, gdzie jakiś graf von Cośtam miał zachciankę na założenia parkowe. A potem ta moda przeniosła się do miast, choć klony czy kasztanowce w osiedlowych uliczkach nikogo nie mordowały, bo tak czy owak trudno się było rozpędzić.

A potem nastąpił prawdziwy armagedon w  Lu., w miejscu, które znałem tylko z okien samochodu albo autobusu, więc nie mam do niego specjalnego stosunku uczuciowego. I znowu należało to wyjaśnić rozwojem, inwestycjami, przyszłością. A te drzewa nie były ani rozwojem, ani inwestycją, ani przyszłością. Wprost przeciwnie, one – zupełna, udokumentowana słojami przeszłość. Po co komu stare drzewa, skoro jakiś deweloper wybuduje tam sto pięćdziesiąt (drugi raz ta liczba w tym tekście) apartamentów i oczywiście, wyjaśniają władze miasta, posadzi dziesięć cherlawych drzewek, najlepiej w donicach (koszt wycinki wówczas jest niższy dla przyszłych pokoleń).

Kiedy w „Mahatmie Witkacu”1 napotykałem zdania o tym jak Peerel niszczył krajobraz, to sobie uświadamiałem, że ta książka jest z początku lat dziewięćdziesiątych. Nikt jeszcze wtedy nie rozumiał, że wolnorynkowe lata na dziesięciolecia oszpecą takie miasta jak Lu. czy Wa., grzebiąc m.in. wysiłek peerelowskich urbanistów. (Tak, komuchy sadziły drzewa!)

______

1 O „Mahatmie” pisałem tutaj.

1 Comment

Dodaj komentarz