Od kiedy piszę dziennik na blogu, liczba czytelników spadła o dwie osoby. Oczywiście wskaźnik nie jest miarodajny, ale dwie osoby przy liczbie ogólnej mniejszej od stu, to prawdziwy dramat. Jakby milion Polaków nagle wyemigrowało. Choć przyznam, wcześniej miałem obawy, bo dziennik ma to do siebie, że trudno go zobiektywizować. Trudno pisać o sobie i być wszechwiedzącym narratorem. Wpada się więc w pułapkę osobistości, a każda osobistość, jeśli nie jest się (a) osobistością, (b) ciężko chorą osobą lub (c) opisującym pociechy rodzicem (przy czym, im więcej czynników łącznie, tym lepiej), nie jest mile widziana. Potraktujmy więc lepiej pisanie dziennika jako ćwiczenie. Cierpliwości. Do końca stycznia (22.01.2015).
